Umawiamy się
w Skomielnej Białej o godzinie 4:30. Tam przesiadka i jedziemy do Brzezinek gdzie zostawiamy
samochód. Wymarsz zaczynamy o godzinie 6:00. Droga wiedzie cały czas szeroką
drogą dojazdową aż do schroniska Murowaniec. Jest bardziej dogodna niż wyjście
z kuźnic. Przewyższenie jest małe i parking za free. W schronisku jesteśmy o
7:30. pijemy po piwku na dobry start i ruszamy dalej w kierunku Czarnego stawu
gąsienicowego przy którym robimy popas na śniadanko. Pogoda jest bomba wiatru
brak i słońce zaczyna wychodzić zza wierzchołków. Po śniadaniu ruszamy w górę
niebieskim szlakiem w kierunku zmarzłego Stawu.
Kościelce o
poranku :
Po około
20-30 minutach odbijamy w stronę drogi na Zadni Granat a następnie ruszamy pod
Żleb Kulczyńskiego.
Nasza droga :
Tam
zamieniamy kijki na czekany i ruszamy w górę. Szlak już dawno zasypany. Po
około 15 metrach pierwsza lodowa przeszkoda. Mam tam trochę problemów i
puszczam przodem kumpla. W końcu znajduję własne rozwiązanie i przechodzę przez
ściankę. Przechodzimy do łańcuchów, i kominkiem wspinamy się do góry
wspomagając sie co jakiś czas którymś z wystających łańcuchów. Droga jest
bardzo ciekawa chociaż gdyby było więcej śniegu szło by się dużo lepiej.
Przecieramy w zasadzie całą drogę do góry sami.
W żlebie:
Co jakiś czas
mamy lodowe pola przez które raz po raz się przebijamy dochodząc do połączenia
szlaków. Z przełęczy schodzi parę osób jednak nie idą za nami w stronę zadniego
Granta tylko schodzą żlebem po naszych śladach. Uderzamy w lewo i już w pełnym
słońcu wychodzimy kominkiem na grań. większość drogi idzie pod granią więc
trochę trasę modyfikujemy i staramy się nią iść.
Nasza droga w stronę Szczytu:
Przedni Staw
z Grani:
Na Zadnim
:
W końcu o
12:30 docieramy do Zadniego Granatu gdzie robimy dłuższą przerwę. Prócz nas nie ma
nikogo, jest zupełnie pusto. Widzimy dalszą część drogi prowadzącą na pozostałe
dwa granaty. Po posiłku ruszamy dalej granią. Bardzo ciekawe w tych warunkach
jest zejście z pośredniego w kierunku żlebu Dregea. Jest eksponowane i w jednym
miejscu przechodzę na tyłku bo raki trochę wadzą. po 30 minutach jesteśmy na
Skrajnym gdzie spotykamy parę osób które po chwili się zbierają i znów zostajemy sami. I tak o 13:05
meldujemy się na szczycie. Pogoda jest piękna i co najważniejsze nie ma wiatru.
Wykładamy się na kamieniach i podziwiamy widoki, teraz już nigdzie nam się nie
spieszy. Jesteśmy sami, mamy całe Granaty dla siebie. Widać Gerlach, Masyw
Lodowego, Tatry Bielskie, panoramę z lewej zamyka Grań Hrubego Wierchu. Po
drugiej stronie nasza droga i dalej Kozi, Świnica i Kościelce. Za nimi Tatry
zachodnie a między wie. W dole widać jesień na Giewoncie i śnieg na Kasprowym.
Piękny kontrast. Na północy Beskid Żywiecki z górującą Babią Górą. Rozciągnięte
Gorce oraz na prawo od nich Pieniny. To chyba najpiękniejsze widoki jakie
miałem w tatrach kiedykolwiek. Pstrykam trochę zdjęć.
Ekipa na
szczycie Skrajnego Granatu:
jest piękny
widok na Grań fajek którą robiłem dwa lata temu. Zaczynamy zejście. Jest strome
ale przyjemne. Szybko tracimy wysokość. Schodzimy pod żleb przy Pańszczyckiej
Przełęczy. tam ściągamy raki i ruszamy w dół. Po jakiś 10 minutach słońce
zachodzi za Świnicę. Teraz idziemy już w cieniu ale nadal jest bardzo ciepło.
Uwieczniam jeszcze stojące w śłońcu schronisko z Babią górą w tle. Szybko
docieramy do schroniska. Jesteśmy tam około 15:45. Zjadamy co mamy i ruszamy do
auta niestety już po ciemku. Niebo usłane jest gwiazdami. Niestety pora wsiąść
do auta i wracać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz