czwartek, 3 grudnia 2015

Triglav 2864m n.p.m.



Miał być wyjazd na Grossglocknera ale z dnia na dzień perspektywa pogodowa się pogarszała. Za ten wybór padł na  Słoweński Triglav. Przyjeżdżamy na miejsce około 6:15. Jesteśmy w pięknej dolinie zwanej Krma(930m n.p.m.). Auto zostawiamy przy źródełku i około 8:10 ruszamy w stronę szczytu. Droga początkowo biegnie w lesie. Dopiero po około godzinie docieramy do miejsca z którego mamy jakieś widoki. Pogoda jest taka sobie w zasadzie jest kiepska.  Widzimy ściany otaczających nas szczytów ale nic poza. W miarę zdobywania wysokości zaczyna wiać i chmury trochę się przewiewają i zaczynamy coś widzieć. 

Droga przez Dolinę :








Dochodzimy na przełęcz Konjsko około 11:30. Chowamy się za większym głazem i robimy dłuższą przerwę na jedzenie. Co jakiś czas się przejaśnia jednak chmury nie dają za wygraną.  15 minut po 12 wyruszamy pod górę.  Jest zimno. Po chwili zakładam kominiarkę oraz rękawiczki. Droga powyżej przełęczy już tak mocno nie pnie się do góry. 

Na przełęczy:


Dochodzimy na przełęcz Konjsko około 11:30. Chowamy się za większym głazem i robimy dłuższą przerwę na jedzenie. Co jakiś czas się przejaśnia jednak chmury nie dają za wygraną.  15 minut po 12 wyruszamy pod górę.  Jest zimno. Po chwili zakładam kominiarkę oraz rękawiczki. Droga powyżej przełęczy już tak mocno nie pnie się do góry. Droga odbija trochę w bok.  Jakieś dwa razy po drodze pojawiają się metalowe pręty i linki żeby przejść.  W końcu dochodzimy do kotła pod Triglavem. Tam szlak rozdziela się. My wybieramy opcję w prawo. Podchodzimy po w sumie po jakiejś godzinie do schroniska które osnute jest gęstą mgłą. W środku pusto może 3 osoby. Siadamy w jadalni. Wypijamy po złotym trunku  zakładamy uprzęże i ruszamy w stronę szczytu.

Triglavski Dom:



Mgła się trochę przerzedziła i po raz pierwszy widzę Julijki. Może i za wiele nie widać ale robią wrażenie.  Są surowe – to chyba najlepsze określenie tych gór. Droga przez mały Triglav na szczyt jest ciekawa. Całą drogę mamy sztuczne ułatwienia jednak  korzystamy głównie z wystających prętów żeby podeprzeć stopy. Warunki na drodze są jesienno- zimowe. Miejscami jest oblodzone i leży troszkę śniegu, dlatego trzeba uważać. Z małego Triglava na główny wierzchołek prowadzi grań. Gdyby nie mgła pewnie widoki z niej były by piorunujące.

Droga na szczyt:




  Nam niestety zostaje się domyślać co tu można zobaczyć. W końcu o 15:00 meldujemy się na szczycie. Widzimy słońce po raz pierwszy i jak się okazuje ostatni. Ponad chmurami przebijają się na chwilę szczyty ale po chwili znów zachodzą mgłą. Na szczycie jesteśmy jakieś 15-20 minut po czym ruszam znów w dół by wrócić jeszcze do auta. 

Ja na szczycie:



Na niższym szczycie odbijamy w drugą drogę żeby zrobić pętelkę. Zejście jest strome, śliskie i ośnieżone jednak w miarę szybko udaje się nam zejść i dostrzegam w dole dom Dom Planika. Tam krótka przerwa i znów w dół. Zaczyna być różowo od zachodzącego gdzieś słońca, do tego wzmaga się wiatr. Momentami zbiegamy na tyle na ile się da. Do przełęczy Konjsko docieramy po około 30 minutach i od razu odbijamy do Doliny Krma. Po jakiejś godzinie jest ciemno. W blasku czołówek schodzimy do samochodu jest 20. Cała trasa zamyka nam się w 12h. Zrobiliśmy w sumie 24 km i 1934 metry przewyższenia.  Przy aucie jest źródełko w którym to się myjemy oraz nabieramy wody by przygotować kolację.  Razem z Andrzejem rozkładamy się przy aucie na matach samopompującyh  i zasypiamy koło 22. O 4 budzą mnie jakieś dźwięki. Myślę sobie wydaje mi się. Przykładam głowę do polara i znów słyszę. Rozglądam się trochę zdenerwowany. Dźwięki są mi znajome. To ryczenie niedźwiedzia. Lekko przerażony zastanawiam się czy uciekać do auta. Nasłuchuję, jest cisza. Po około 5 minutach znów ryczenie. Podnoszę się i w tym momencie patrzę a to Andrzej chrapie w swoim śpiworze. Zaczynam się śmiać z siebie i kładę się jeszcze na chwilkę oglądając gwiazdy na niebie. 

A oto widoki z dnia następnego może następnym razem takie będą.... :





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz